W lesie koło Wisińczy pochowany został podporucznik Wojciech Stypuła „Bartek”, oficer IV batalionu Nowogródzkiego Okręgu AK, porucznik. Na Nowogródczyznę z Warszawy przyjechał w lipcu 1943 roku razem z „Lechem” Świdą. W Zgrupowaniu Nadniemeńskim był oficerem do zadań specjalnych. Zginął w 22 lipca 1944 roku, zastrzelony przez sowietów w Puszczy Rudnickiej. Żołnierz AK, ale także utalentowany poeta, harcerz i dziennikarz, został zastrzelony przez sowietów na tzw. Długiej Wyspie w Puszczy Rudnickiej nad rzeką Wisińczą i pochowany tuż obok.
Wojciech Stypuła „Bartek” został zastrzelony przez sowietów na terenach obecnej Litwy. Dokładniej w Puszczy Rudnickiej i z tych ostatnich dni pozostała relacja Izabelli Jankowskiej – Stankiewicz „Marianny”: …”Ragner” otrzymał rozkaz od mjr. Kotwicza i ruszył z wojskiem pod Wilno. Dowództwo jakiejś jednostki radzieckiej zażądało kontaktu z naszym dowództwem. Ragner skierował do rozmów por.”Bartka” z osłoną kilku kawalerzystów. „Bartek” nie wracał… Ragner znając naszych „przyjaciół” wyciągnął z tego wniosek jednoznaczny, że jesteśmy otoczeni i będziemy siłą rozbrajani… W międzyczasie wróciła grupa kawalerzystów z „Bartkiem”, którym udało się zbiec od Bolszewików. Był to dzień, w którym jeszcze nie dotarła do nas wiadomość, że bolszewicy aresztowali „gen. Wilka” w Wilnie i oficerów AK w Boguszach. Kotwicz chcąc utrzymać kontakty z sowietami posłał powtórnie „Bartka” do nich, celem dogadania się w sprawie uzupełnienia naszej amunicji i broni… Bartek wysłany do sowietów nie wracał. Był to patrol od Kotwicza z informacją o aresztowaniach i rozbrajaniu żołnierzy AK, oraz z wiadomością o rozkazie majora o wycofaniu się polskich oddziałów do Puszczy Rudnickiej. W obozie spotkałam „Bartka”, od którego dowiedziałam się, że wszyscy „Warszawiacy” odeszli na zachód. ”Bartek”, chociaż też należał do grupy warszawskiej, pozostał zdając sobie sprawę z mojej trudnej sytuacji i mając nadzieję, że mnie w tej zawierusze odnajdzie. Po przespanej nocy maszerujemy razem. Znowu trafiamy na błota. Niedaleko od nas słychać strzały, a więc sowieci idą naszym tropem. Zsiadłam z konia i próbuję iść pieszo. Widzi to major i daje rozkaz „Bartkowi”, aby odskoczył ze mną w bok i zaszył się przed pogonią. O zmierzchu znaleźliśmy duży wykrot, pod którym przedrzemaliśmy noc. Rozpoczęliśmy dalszą wędrówkę mając nadzieję dotarcia do oddziału „Kotwicza”. Po jakimś czasie weszliśmy na dużą polanę, a raczej łąkę. Podobno nazywano ją Długą Wyspą. Stał tam niezamieszkały dom… … Zostawiając w nim swój plecak i bagaż z instrumentami poszłam do pobliskiego strumyka… …Po jakimś czasie przyszedł „Bartek” i powiedział, że do domu przyszedł kilkuosobowy oddział sowiecki. Rozmawiał z nimi spokojnie, nie okazywali wrogości. Rozmawiałam z „Bartkiem” jeszcze kilka minut. Usłyszeliśmy z domu nawoływanie. „Bartek” powiedział. –Wołają mnie. I nie zdążył nawet zrobić kroku, gdy padł strzał. Usunął się na moje ręce, ułożyłam go na trawie. Dostał w samo serce. Byłam zdruzgotana. Sekundę temu żył. Położyłam się na trawie całkowicie otępiała. Leżałam jakiś czas, ale gdy usłyszałam trzaski podniosłam głowę i zobaczyłam palącą się słomę palącego się dachu. Odchodzący sowieci po zamordowaniu bezbronnego człowieka podpalili dom.. …Byli tam dwaj chłopcy ze wsi… ..prosiłam o pomoc. Przynieśli koc, ułożyli na nim ciało i pomogli pogrzebać „Bartka”. Grób był wykopany obok metalowego ogrodzenia cmentarzyska partyzantów sowieckich. Przykryłam mu oczy szeroką opaską używaną do ucisku przy zastrzykach dożylnych. Zbliżał się wieczór, trzeba było podążać w poszukiwaniu oddziału. Mjr „Kotwicz” przywitał mnie serdecznie przekazał mi ustne polecenie dla „Ragnera”. Chyba jeszcze tego samego dnia spotkałam się z „Ragnerem”. Opowiedziałam o ostatnich wydarzeniach. „Ragner” po wysłuchaniu powiedział: – Nie zostawimy tam „Bartka”, zabierzemy go…”[1]
Ekshumacja: 22 lipca, dokładnie w 73. rocznicę śmierci por. Wojciecha Stypuły ps. „Bartek”, zespół Wydziału Kresowego odnalazł i ekshumował jego szczątki. Pięknie się złożyło, że jego szczątki zostały wydobyte właśnie w rocznicę śmierci. Piękne jest także to, że w pracach brała udział jego rodzina. Przez cały czas towarzyszył nam siostrzeniec „Bartka”, pan Wojciech Banaś, a także drugi jego kuzyn. Rodzina chce, by szczątki Wojciecha Stypuły spoczęły w Wadowicach, gdzie pochowany jest jego ojciec. To wola rodziny, którą oczywiście musimy uszanować – mówi dr Leon Popek[2].
Relacja z ekshumacji: https://www.youtube.com/watch?v=gxEs_fTiha8
Wojciech Stypuła urodził się 28 listopada 1904 roku, w Tarnawie Dolnej, pow.Wadowice. Ojciec Józef był nauczycielem wiejskim. Matka Julia ze Świerczewskich, pochodziła z Warszawy. Ojciec jej był uczestnikiem Powstania Styczniowego, emigrantem w Paryżu i dopiero po zmianie nazwiska wrócił do Warszawy. Dziadek Bartłomiej Swierczewski był w Powstaniu Listopadowym. Wojtek ukończył czteroklasową szkołę ludową w Zembrzycach, gimnazjum w Wadowicach i w Żywcu i tam egzamin dojrzałości. 1924-1925 – Szkoła podchorążych Piechoty. 1.071925 przeniesiony do O.S.Mar.Woj i tam do 2,061927 – bosmat pchorąży. Po konflikcie z kap.Lewickim utrara tytułu podchorążego. Ostatecznie usunięty ze szkoły 24.11.27. Przeniesiony do 43 p.p. ze stopniem plutonowego i służy w Kowlu przy komisji poborowej do 21.06.1928 i potem przeniesiony do rezerwy. Próbuje wrócić na morze. 1930 płatna praktyka na S/S Niemen. A potem rejsy na tej jednostce już jako oficer nawigacyjny. W 1930 po miesięcznych ćwiczeniach dostaje tytuł plutonowego podchorążego. 1932 kurs dziennikarski w Gdyni. Od 1933 roku instruktor żeglarski w Akademickim Związku Morskim w Jastarni. Grudzień 1934 wypływa jachtem „Eos” do Afryki i do Stanów Zjednoczonych z Wiesławem Ostoją-Wilczyńskim i z bratem Janem. Jacht rozbija się na skałach Bornholmu. Załoga uratowana. Sierpień 1934 Pierwsze miejsce w regatach w Szwecji w barwach AZM. Cwiczenia w 12 p.p. po których bardzo dobra opinia w aktach. Od 1936 w Warszawie, dziennikarstwo, pisze do Płomyka, Płomyczka. Wydał dwie miniaturowe książeczki dla dzieci u Arcta. W liście do matki z lipca 1939 pisze o dużych planach książkowych w wydawnictwie Przeworskiego. W legendach rodzinnych opowiada się o uprowadzeniu z Sopotu jakiegoś wyższego oficera niemieckiego. O tym opowiadał jego brat Jan. Może to być ślad kontaktów Wojtka z „dwójką”. Okres okupacji do 1943 nieznany. Częściowo i prześmiewczo opisany przez Jana Marcina Szancera. Na początku 43 pojawia się u rodziny w Tarnawie. Opowiada siostrze o swoim pobycie w klasztorze w Górach Świętokrzyskich /ukrywał się/ . Od wiosny 1944 roku odnotowany we wspomnieniach „Marianny” jako jej szef w Starcie III. Lipiec lub sierpień 1943 roku razem z por.J.Świdą”Lechem” i por.Tadeuszem Brykczyńskim „Kubusiem” przerzucony na Nowogródczyznę. Tam w sztabie Zgrupowania Nadniemeńskiego pełni funkcję oficera BIP i do zadań specjalnych. Udokumentowane są prowadzone przez niego dwukrotne rozmowy ze sztabem niemieckim w Lidzie, które prowadził w imieniu „Lecha”. Prowadził też rozmowy z dowództwem sowieckim w rejonie Wilna w lipcu 1944 roku. Zginął na tzw. Długiej Wyspie, w Puszczy Rudnickiej, 22 lipca 1944 roku zastrzelony przez sowietów”[3]. (źródło: Wojciech Banaś „Trzy piosenki”).
[1] http://www.ngopole.pl/2015/02/06/zolnierz-poeta-nie-calkiem-ginie/
[2] http://kurierwilenski.lt/2017/07/24/por-wojciech-stypula-bartek-ekshumowany-w-73-rocznice-smierci/
[3] http://www.ngopole.pl/2015/02/06/zolnierz-poeta-nie-calkiem-ginie/